Jak przejść przez kryzys – odpowiedzi na pytania uczestników live’a – część 1
W poniższym materiale nasza ekspertka couchyni Agata Komorowska odpowiada na pytania ze strony publiczności na które nie starczyło nam czasu podczas live. Zapraszamy do lektury!
Mobbing w pracy – jak sobie z nim radzić?
Mobbing w pracy najczęściej dotyczy osób żyjących w roli ofiary, przekonanych, że są gorsze od innych, więc muszą zgadzać się na więcej, żeby udowodnić swoją przydatność. W każdej relacji są przynajmniej dwie osoby, a na jakość relacji (w tym wypadku zawodowej) wpływa mechanizm AKCJA + REAKCJA.
Przykład:
AKCJA PRACODAWCY: Pracodawca oczekuje, że pracownik zostanie po godzinach żeby zrobić dodatkowe zadania.
REAKCJA PRACOWNIKA: Pracownik zaciska zęby, nic nie mówi, zostaje w pracy z poczuciem krzywdy, przymusu, niesprawiedliwości, wykorzystywania.
REAKCJA PRACODAWCY: myśl „Aha, ona nie ma nic przeciwko, żeby zostać po pracy. Zawsze można dołożyć jej dodatkową robotę”. Pracodawca zaczyna wykorzystywać pracownika coraz częściej.
REAKCJA PRACOWNIKA: Dlaczego zawsze mnie wykorzystują, to niesprawiedliwe, dlaczego ja nie mogę mieć porządnej pracy. Nie chcę być wykorzystywana!
Prawda jest dosyć brutalna: to my same uczymy nasze otoczenie jak nas traktować. Jeśli same siebie nie szanujemy, to i inni nie będą nas szanować. Dotyczy to również roszczeniowych dzieci, którym pozwalamy przesuwać akceptowalne granice coraz dalej, aż w końcu wchodzą nam na głowę. Dotyczy też przyjaciółek, którym zawsze pomagamy, nawet kiedy oznacza to, że same coś przy tym tracimy. Podobnie dotyczy to partnerów, którzy nie widzą nic nadzwyczajnego w tym, że żona w domu robi wszystko. I w końcu pracodawców, którzy czasem zupełnie nieświadomie zwalają na nas coraz więcej obowiązków, oczekują coraz szybszych rezultatów i wściekają się kiedy raz na jakiś czas powiesz NIE, bo przecież zawsze mówisz TAK.
Co robić?
Potraktuj siebie samą tak, jak byś potraktowała najlepszą przyjaciółkę, ukochaną siostrę. Co byś poradziła komuś bliskiemu w takiej sytuacji?
Odpowiedz sobie na to pytanie, a potem sama zacznij to robić. Zacznij być dla siebie ważna, godna szacunku. Przejmij kontrolę nad swoim życiem.
Wyjdź z roli ofiary, czyli zacznij stawiać granice.
Zrób to z pozycji partnera w rozmowie, a nie ofiary. Nie błagaj, nie płacz, ale też nie atakuj, nie obrażaj się, nie strasz sądem.
Twój przykładowy komunikat może wyglądać np. tak:
„Do tej pory starałam się odpowiadać na wszystkie Pani/Pana zapotrzebowania nawet te wykraczające ponad moje kompetencje. Jednak w tym wszystkim zapomniałam o swoich potrzebach. Zdaję sobie sprawę, że mamy mniej pracowników, a coraz więcej zadań i zarządzanie w takich warunkach musi być niezmiernie trudne. Ja niestety nie mogę więcej pracować ponad moje siły. Co więc możemy zrobić by obie strony były zadowolone?”
To jest rozmowa przeprowadzona z piątego poziomu energetycznego. Tutaj nie ma złości, nie ma oprawcy i ofiary. Jest partnerstwo. Jest uznanie sytuacji zwierzchnika, ale jednoczesne postawienie własnych granic. Bez złości, bez obwiniania i walki. Ostatnie pytanie jest pytaniem otwartym, czyli takim, które wymaga uruchomienia prawej półkuli mózgu i poszukania kreatywnego rozwiązania. Niech rozwiązanie będzie wspólnie wypracowanym kompromisem, który wychodzi od pracodawcy. Co jeśli to nie zadziała?
Wzmocnij poczucie własnej wartości, poczuj swoją wartość, siłę, moc! Zacznij mówić słowo JA: JA potrzebuję/Ja nie mogę/JA mogę/JA chcę.
Zwykle nie robimy tego z lęku, że ktoś nie wysłucha naszych potrzeb, nie uszanuje ich. Tymczasem to jest nasze zadanie, nie czyjeś. Jeśli JA mówię, że JA potrzebuję wychodzić o 17:00, to dlaczego oczekujesz, że ktoś inny zrealizuje tę Twoją potrzebę. To TY musisz to zrobić, nie ktoś inny. To TY masz tę moc, nie ktoś inny. Jeśli czujesz, że sama nie dasz rady wyjść z energii ofiary, jeśli nie czujesz się na siłach by o siebie zadbać, uszanować siebie i potraktować z miłością, to być może potrzebna będzie pomoc terapeuty lub coacha.
Konsekwentnie stawiaj granice zgodnie z kodeksem pracy. Możesz poradzić się prawnika odnośnie Twoich praw i w razie potrzeby je zacytuj.
Zacznij rozglądać się za nową pracą.
Czasem tego typu kryzysy są po to, by pomóc nam podjąć decyzję o zmianie. Potraktuj to jako szansę na znalezienie ciekawszego zajęcia, lepiej płatnej posady lub zmiany kariery. Ważna jest jedna rzecz: MUSISZ MIEĆ POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI I RÓWNOŚCI
WOBEC PRACODAWCY. Jeśli zmienisz pracę mając to samo podejście do siebie jest duża szansa, że i w nowym miejscu znajdzie się ktoś, kto skorzysta z Twojej uległości i chęci pomocy, wrzucając Ci na głowę zbyt dużo lub traktując Cię jak gorszy gatunek człowieka. Bądź dla siebie najważniejsza, wartościowa i cenna, a wówczas inni będą tak właśnie Cię traktowali.
A co możemy zrobić, kiedy stykamy się ze śmiertelną chorobą?
Zwykle ciężko nam odnaleźć sens w tragedii, która się aktualnie dzieje. Ten sens czasem widzimy dopiero po latach. Brak dostrzegania sensu w samym cierpieniu jest zupełnie naturalny. No bo jaki w tym sens? Dlaczego osoba bliska cierpi? Dlaczego ja cierpię, nie mogąc jej pomóc? Kiedy towarzyszymy osobie bliskiej w chorobie przewlekłej, w odchodzeniu, jest to wyjątkowo trudne, ponieważ nie mamy przed sobą szansy na „dobre zakończenie”. Moja mama, która opiekuje się moim tatą z chorobą Alzheimera powtarza: „Cieszę się tym co jest, bo wiem, że będzie tylko gorzej”. Jest w tym sens. Kiedy rozpaczamy z powodu utraconych dni, uporczywie wracamy myślami do chwil, kiedy osoba bliska była zdrowa, sprawna i pełna energii, żyjemy w przeszłości, którą porównujemy do dnia dzisiejszego i nieuchronnie mierzymy się z rozpaczą, bo to już nie wróci. Staramy się zmienić coś w przeszłości, zastanawiamy się co mogliśmy zrobić inaczej żeby nie dopuścić do obecnego stanu i w ten sposób bezustannie przeżywamy tę samą stratę. Kiedy z kolei, żyjemy w lęku przed tym co będzie jutro, za miesiąc, za rok, to już dzisiaj przeżywamy emocje, które prognozujemy na przyszłość.
Ja po narodzinach syna z zespołem Downa umierałam ze strachu, co będzie za 50 lat, kiedy to mnie zabraknie i on zostanie sam. Żyjąc w przeszłości lub w przyszłości nie jesteśmy w stanie zauważyć, że mamy wpływ na to, co dzieje się dzisiaj. A DZISIAJ to tak naprawdę jedyny moment, na który mamy wpływ. Co możesz zrobić teraz dla osoby chorej, ale i dla siebie? Co dzisiaj może sprawić Ci trochę radości. Gdyby nie było WCZORAJ, ani JUTRO, to co byś najlepszego mogła zrobić ze składnikami Twojego życia, które masz w tej chwili? Zadawaj sobie to pytanie każdego dnia. Odpowiedź wyznaczy Ci cel na każdy dzień. I tak na nowo nauczysz się żyć każdego dnia.
Jak zacząć myśleć zanim zacznie się działać?
Automatyczne działanie jest NAWYKIEM. Coś staje się nawykiem kiedy odbywa się poza naszą świadomością. Nie musimy codziennie rano podejmować świadomej decyzji o tym, że umyjemy zęby. Robimy to mechanicznie, bo przez lata wypracowaliśmy sobie taki nawyk. Tak samo sprawa wygląda z niechcianymi nawykami. Dlatego zwykle orientujemy się, co robimy dopiero po fakcie, albo w trakcie. I tutaj bardzo pomocna jest metoda 3 x Z, czyli ZAUWAŻ, ZATRZYMAJ, ZMIEŃ.
ZASADA 3xZ
ZAUWAŹ
Zaczynamy od przeanalizowania sytuacji już po fakcie. Szukamy punktu, początku naszej nawykowej reakcji. Identyfikujemy w jakich okolicznościach ten nawyk automatycznie się uruchamia. Następnym razem, kiedy sytuacja robi się napięta, staramy się być bardzo świadomi siebie, swoich uczuć, emocji, myśli i tego, jakie działania te emocje i myśli powodują. Początkowo zawsze będziemy uświadamiać sobie, że znowu TO zrobiliśmy już po fakcie. Zastanów się, co do siebie w tym czasie mówisz, jakie komunikaty wysyłasz innym. Po kilku próbach zaczniesz ZAUWAŻAĆ te zdania, komunikaty, myśli i emocje. I to jest pierwszy z 3 kroków – ZAUWAŻANIE tego, co robimy i w jakich okolicznościach dany nawyk automatycznie się uruchamia.
ZATRZYMAJ
Kolejnym etapem metody 3xZ jest zatrzymanie się na początku nawykowej sekwencji. Kiedyś miałam taki zwyczaj, że jak tylko coś mi się zawaliło, to mówiłam sobie „To moja wina” i zaczynałam katować siebie wyrzutami sumienia, poczuciem winy i w konsekwencji moje poczucie własnej wartości obniżało się do poziomu, na którym każdy mógł zrobić mi krzywdę, a ja bym uznała, że i tak na nic lepszego nie zasługuję. Kiedy zauważyłam ten schemat, zaczęłam łapać się na tym, kiedy mówię do siebie „To moja wina”. Czasem już na początku zdania, a czasem dopiero na jego końcu. Bez względu na to, w którym miejscu zauważyłam swoje krytyczne zdanie, mówiłam do siebie na głos STOP. Po prostu. Nic więcej, tylko STOP. To sprawiało, że cała reszta destrukcyjnej sekwencji nie ruszała dalej.
ZMIEŃ
Kiedy nauczymy się ZAUWAŻAĆ i ZATRZYMYWAĆ na początku naszej automatycznej, nawykowej reakcji, przychodzi czas na trzeci etap, czyli ZMIEŃ. Zastanów się jak chcesz zareagować następnym razem. Jaka reakcja byłaby twórcza, jaka nie powodowałaby walki ani poczucia winy? Co dałoby Ci moc, by przejść przez aktualną przeciwność albo kryzys w łagodniejszy, bardziej kreatywny sposób? Ja wymyśliłam sobie nowy komunikat. Zamiast „To moja wina”, zaczęłam mówić sobie „Ja jestem panią mojego życia. Co ja mogę w tej sytuacji zrobić twórczego, dobrego, kreatywnego?” I dokładnie to robiłam i robię za każdym razem kiedy coś mi się w życiu psuje.