To starość jest przyszłością narodu
„Społeczeństwo starzeje się” – alarmują uczeni i politycy. Jak kiedyś bogactwo, tak dziś wiek ma dzielić ludzkość na grupy o sprzecznych interesach. Wojna pokoleń zastępuje ponoć konflikty klasowe. Czy rzeczywiście jest się czego obawiać?
Młodzież przyszłością narodu – mawiano dawno temu, w XX wieku, w czasach, które coraz wyraźniej odchodzą w przeszłość. Czas życia jednostki płynął wtedy, oczywiście, podobnie jak i teraz. Każdy mógł się spodziewać, że jeśli nie trafi mu się umrzeć młodo, to prędzej czy później zacznie się starzeć. To, co było prawdą w przypadku jednostek, nie dotyczyło jednak zbiorowości. W epoce wysokiego przyrostu naturalnego społeczeństwa stawały się coraz młodsze. Starzejące się jednostki odsuwały się po prostu – lub były odsuwane – na margines zbiorowego życia. Kształt świata – model gospodarki, budownictwo i planowanie miejskie, edukację czy systemy zabezpieczeń społecznych – budowano tak, aby odpowiadał potrzebom społeczeństwa, w którym było dużo młodych ludzi i trochę starszych.
U progu wielkiej zmiany
Dziś to wszystko się zmienia. Choć patrząc globalnie ludzi na świecie wciąż przybywa, to w wielu krajach rozwiniętych proporcje młodych i starych zaczynają się zmieniać. Stały wzrost długości życia (o ile nowe choroby, oporne na znane dziś terapie, nie zatrzymają tego trendu) i malejąca dzietność sprawiają, że musimy przygotowywać się już na życie w świecie innym niż ten, w jakim żyli nasi dziadkowie i rodzice.
„Społeczeństwo starzeje się” – alarmują uczeni i politycy. Czasem dodają, że oznacza to pojawienie się w społeczeństwie nowych konfliktów. Jak kiedyś bogactwo, tak dziś wiek ma dzielić ludzkość na grupy o sprzecznych interesach. Wojna pokoleń zastępuje ponoć konflikty klasowe.
Czy rzeczywiście jest się czego obawiać? „Starzenie się społeczeństwa” brzmi groźnie, ale może okazać się ekscytującą przygodą.
Oto perspektywa życia jednostki – starość, która czeka każdego i każdą z nas – spotyka się z perspektywą zbiorowości. Ja się starzeję, ty się starzejesz, my się starzejemy… Doświadczenia starości nie można już usuwać na margines. Zaczyna zajmować centrum życia społecznego. Model gospodarki, budownictwo i planowanie miejskie, edukację i systemy zabezpieczeń społecznych musimy teraz przebudować tak, żeby tworzyły świat przyjazny ludziom starym i starzejącym się.
Starzy i młodzi, tu i teraz
Czy jest to jednak możliwe? Czy starzy i młodzi nie są skazani na zaostrzający się konflikt? To przede wszystkim kwestia dominującej ideologii. Dziś uczy się nas wyobrażać sobie społeczeństwo jako zbiorowisko grup interesu, bezwzględnie walczących „o swoje”. Nie ma w tym jednak nic naturalnego. Jak mówił Gandhi, „Ziemia jest w stanie zaspokoić potrzeby wszystkich ludzi, nie jest jednak w stanie zaspokoić ich chciwości”.
Przeciwieństwem chciwości jest solidarność. Solidarność pozwala nam wspólnym wysiłkiem budować taki świat, w którym każdy znajdzie swoje miejsce. Dobrym przykładem jest polityka miejska. Planując przestrzeń tak, by osoby w starszym wieku czuły się w niej dobrze, budujemy miasto przyjazne dla wszystkich. Choćby dlatego, że wszyscy się starzejemy: projektując przestrzeń pod kątem potrzeb seniorek i seniorów, przygotowujemy w istocie świat dla samych siebie, bez względu na to, ile dziś mamy lat. Z tego punktu widzenia politykę przyjazną seniorom można uznać za formę zapobiegliwości, inwestowania we własną przyszłość.
Ale jest jeszcze inny powód. Seniorki i seniorzy są po prostu najbardziej wymagającymi użytkownikami miasta. Miasto przyjazne i dostępne dla osób w starszym wieku to miasto przyjazne i dostępne również dla osób o różnorodnych potrzebach, które w XX-wiecznym mieście nie były traktowane priorytetowo: niedowidzących, rodziców z wózkami, pieszych.
To samo działa również w drugą stronę. Gdyby młodzi ludzie częściej pracowali na etatach, a nie na umowach śmieciowych, ze składek wpływałoby więcej środków na ochronę zdrowia, co pośrednio przełożyłoby się na jakość życia osób starszych. Gdyby młodzi ludzie mogli bez problemu wynająć tanie mieszkanie komunalne, zniknąłby jeden z istotnych czynników generujących międzypokoleniowe napięcia – strach, że nowa miłość w życiu babci czy dziadka pozbawi ich wnuki drogocennego spadku.
Nowy kształt świata
Zmiana, która nas czeka, może być jednak dużo głębsza. Społeczeństwo o odwróconej proporcji starych i młodych będzie wymagało innego modelu gospodarki, innej kultury, nowych form relacji między ludźmi.
W dziedzinie ekonomii oznaczać to będzie odchodzenie od gospodarki opartej na ciągłym wzroście produkcji i konsumpcji. Im więcej będzie wśród nas seniorów i seniorek, tym ważniejsze miejsce przypadać będzie ekonomii opieki. I nie chodzi bynajmniej tylko o wąsko pojętą opiekę medyczną. Pomoc społeczna będzie musiała być bardziej zindywidualizowana, dostosowana do nieskończonej różnorodności potrzeb i sytuacji życiowych, zaś ci, którzy dziś traktowani są jako jej „odbiorcy” czy „beneficjenci” stawać się będą jej „współproducentami”. Przede wszystkim zaś potrzebne będą nowe formy życia społecznego, sprzyjające pielęgnowaniu więzi między ludźmi, a zwłaszcza – ponownej integracji starych i młodych.
Szeroko pojęta praca opiekuńcza pozostaje dziś w cieniu zajęć nastawionych na nakręcanie niepohamowanej konsumpcji. Uznanie jej wartości może przyczynić się do zmniejszenia presji, jaką ludzka cywilizacja wywiera na zasoby planety. Daje też nadzieję na likwidację jednej z ważniejszych przyczyn utrzymujących się nierówności między płciami. To wszak lekceważenie pracy opiekuńczej, pracy domowej, pracy emocjonalnej leży u podłoża wyższego prestiżu (i większej dochodowości) „męskich” zajęć.
Innym doniosłym efektem towarzyszącym starzeniu się społeczeństw będą zwiększone migracje. Nasz świat będzie się stawał coraz bardziej wielokulturowy. Będziemy więc potrzebowali więcej gościnności, otwartości na różnorodność, ale też umiejętności rozwiązywania konfliktów i wypracowywania reguł wspólnego życia bez możliwości odwołania się do jakichkolwiek – tradycyjnych czy nowoczesnych – „oczywistości”.
To spore wyzwanie, ale też wielka szansa na ożywienie demokracji. To wciąż kwestia przyszłości, mniej lub bardziej odległej. I wcale, na dodatek, niekoniecznej. Tak może wyglądać świat, jeśli ludzkość będzie starzała się z wdziękiem. Czy tak będzie? To już zależy od nas.